„Narcyz na czatach" to akcja rozgrywana przez dziewięcioro aktorów znajdujących się w wodzie. Grane przez nich postacie nie chcą się ze sobą kontaktował, są całkowicie pogrążone w kontemplowaniu i podziwianiu samych siebie. Tafla wody jest jak w micie o Narcyzie - lustrem, które ukazuje im (i nam) prawie zawsze to, co chcemy w nim zobaczyć. Jest także granicą (twórcy spektaklu piszą: „Styksem"), która oddziela nas zarówno od świata realnego, jak od pełnego fantazji „świata narcyzmu" - „piwnicy naszej Zbiorowej nieświadomości".
Między widzami a aktorami rozciąga się granica brzegu. „Narcyz..." jest spotkaniem dwóch odrębnych zbiorowości oddzielonych od siebie barierą wody odmiennym od radosnego spotkania w niepodzielonej wspólnocie, jakie zespół Ilotopie zaproponował widzom w swym poprzednim spektaklu „Miłość przez całą noc". Jak jednak inaczej można w teatrze oddać istotę narcystycznego zagubienia się w sobie czy znanej nam wszystkim szamotaniny między dążeniem do autokreacji a społecznymi konwencjami? W lustrze wody odbijają się aktorzy, widzowie. odbija się też nasz świat, pełen tymczasowych, wymiennych bohaterów: Świat, w którym „imago" Staje Się „logo", a lustro powoli zaczyna się nam mylić z ekranem telewizora lub komputera. Spojrzenie członków kolektywu Ilotopie na ten świat jest nader ostre, co wyraźnie widać w ich przedstawieniach. W gruncie rzeczy jednak wszyscy oni otwarcie deklarują, że bardzo kochają to, co tak bardzo chcą zmienić.